Mikrorajd - Zielone serce Górnego Śląska
Jak upakować na 25 kilometrowej trasie dwa zadania specjalne, prolog godny wyścigów Le Mans, nawigacyjny labirynt w industrialnym kontekście Chorzowa z jednej strony, a kwitnącym zielenią parkiem z drugiej? Takie rzeczy tylko na Śląsku, co potwierdza frekwencja. Rekordowa - na czwartym mikrorajdzie bawiło się bowiem 69 osób.
Lista startowa spuchła w ostatnich dniach do liczby bliskiej setki, ale gwałtowne burze w dzień imprezy, zdaje się, znacząco odebrały ochotę części zgłoszonych. Na samej imprezie nie spadła z nieba ani kropla, a do Hali Kapelusz w sercu Parku Śląskiego zgłosiło się finalnie prawie 70 osób. Lokalizacja nie dawała wymówek - do Parku z aglomeracji górnośląskiej niemal każdy ma blisko.
Ściganie z mapą zostało poprzedzone błyskawicznym prologiem na rowerze. Dystans niespełna 1,5km po wyznaczonej trasie zdążył wprowadzić w stawce różnice sięgające minutek. Mało? Wręcz przeciwnie - specyfika mikrorajdów nie wybacza najdrobniejszych błędów. Wszak na skali rajdów przygodowych, mikrorajdy, to ogniwo porównywalne do biegu na 100 metrów.
Po prologu zawodnicy i zawodniczki po raz pierwszy mieli szansę spojrzeć na mapę etapu rowerowego. Ten, przez Park Śląski zabierał rajdowców na północ - w stronę potężnej hałdy w okolicach Piekar Śląskich i Bytomia. Na szczycie hałdy zadanie specjalne - eksploracja. Trzeba było znaleźć trzy punktu kontrolne. Bez mapy i innych wskazówek. Najszybsi łączyli tu siły i wspólnie czesali pełną urwisk i piaskowych ścianek hałdę. Nie brakowało popisów akrobatycznych i parcourowych zeskoków. Po kilkunastominutowej przebieżce po hałdzie zawodnicy wracali rowerami do Parku Śląskiego. Ostatnim punktem na dwukołowcach było kolejne zadanie specjalne - przeprawa pontonem na niewielką wysepkę w stawie w Parku. Kwestia dwóch, najdalej trzech minut, ale to urozmaicenie trasy zawodnicy gęsto na mecie chwalili.
Zanim jednak trafili na metę wyruszali jeszcze na etap biegu na orientację po Parku Śląskim. Pierwsze spojrzenia na mapę - tu nie może być trudno, wszak Park w każdą stronę przeorany jest gęstą siecią dróg i ścieżek. Tak gęstą, że pajęczyna na stokach Planetarium wciągała niektórych na dłużej. Jednym z ciekawszych punktów był Park Rzeźb, gdzie lampion wisiał na... Pannie z Kwiatem. Znalezienie jej mitrężyło cenne minutki wielu ekipom.
Rywalizacja była niezwykle ostra i toczyła się nie tyle o minutki, co nawet o sekundy. Najgęściej było wśród solistów i MIXów. Tę pierwszą kategorię opędzlował (niespodzianka!) Łukasz Warmuz, który najbardziej precyzyjnie wynawigował ostatnie BnO. Dosłownie kilkaset metrów za nim był Piotrek Gocyła. Trzecie miejsce dla Marcina Zdziebło. Wśród mixów na mecie witaliśmy jako pierwszy Maćka Więcka i Anię Witkowską, ale po krótkiej chwili okazało się, że nie podbili jednego punktu i musieli sprintem pogonić aby uzupełnić braki. W tym czasie na metę, z kompletem, wpadli Dziabnięci - Marzka Janerka Moroń i Artur Moroń - i to oni wygrali najmocniej obstawioną kategorię mikrorajdu.
Na mecie „full wypas” - pomidorówka, chlebek ze smalczykiem i szybka ceremonia wręczenia nagród. Dziękujemy wszystkim za przybycie i do zobaczenia 28 maja w Krakowie!
Autor: Marek Woźniczka, Zespół Nonstop Adventure
Na naszych stronach: Wyniki, Galeria zdjęć na Picasie, na Facebooku, mapy etapu rowerowego i BnO , film http://comtv.pl/mikrorajd4